78 lat temu, w miejscowości Gardelegen na północ od Magdeburga, 13 kwietnia 1945 r., dwa dni przed wkroczeniem oddziałów amerykańskich, została dokonana jedna z najokrutniejszych zbrodni, w jakże obfitych w podobne akty zwyrodnialstwa, dziejach II wojny światowej. Tego dnia do obszernej, murowanej stodoły, której klepisko wyłożono do wysokości kolan słomą i ukrytymi materiałami palnymie zwabiono podstępem, albo wtłoczono siłą około 1.100 więźniów z „ewakuowanych” obozów koncentracyjnych, a także robotników przymusowych. Stodołę następnie zamknięto i podpalono. Do usiłujących się wyrwać z nagle rozpętanego piekła przez jedne z obluzowanych potężnych wrót, strzelano z broni maszynowej, zaś do środka wrzucano granaty zapalające. Któż tego dokonał? Bezpośrednimi sprawcami byli żołnierze SS, Luftwaffe, grupa około dwudziestu spadochroniarzy, młodzież z Hitlerjugend. Kiedy dwa dni później – 15 kwietnia 1945 r. żołnierze 102 Dywizji Piechoty IX Armii Stanów Zjednoczonych dotarli na to miejsce, znaleźli wypaloną stodołę i masę potwornie zniekształconych zwłok. Żołnierze amerykańscy udaremnili próbę zatarcia śladów zbrodni podjętą przez jej sprawców, czyli oddziały Straży Pożarnej, Technicznej Służby Ratowniczej, Służby Pracy Rzeszy, i inne, które rozpoczęły kopanie rowów i dołów, aby bez żadnego oznakowania zakopać ciała pomordowanych niewinnych więźniów. Na polecenie dowódcy 102 Dywizji Piechoty USA, generała Franka A. Keatinga, mężczyźni z Gardelegen zmuszeni zostali do przeprowadzenia ekshumacji zamordowanych i godnego ich pochówku. Prace pogrzebowe trwały wiele dni. Z ogólnej liczby 1016 spalonych ciał, udało się zidentyfikować niewiele ofiar. Większość z nich stanowili Polacy. Leżą wspólnie niedaleko miejsca ich kaźni, na ogromnym cmentarzysku w pojedynczych mogiłach oznaczonych białymi krzyżami: Polacy, Ukraińcy, Francuzi, Belgowie, Żydzi i inne narodowości. Spotkali się tylko raz. Cieszyli się wspólnie z pewnego już ocalenia, że udało się im umknąć piekłu, lecz złudną była ich radość, bo piekło ich dogoniło. Amerykanie zastrzelili w Gardelegen 20 schwytanych esesmanów, ale główny inicjator tej makabry, Gerhard Thiele, uciekł 14-tego kwietnia i żył posługując sią fałszywymi dokumentami na nazwisko Gerhard Lindemann w zachodniej strefie okupacyjnej, a potem w RFN – w Kolonii, gdzie zmarł w 1994 roku. Dopiero w 1996 roku został zidentyfikowany przez Prokuraturę w Stendal.
Tylko nieliczne ofiary pogromu ocalały i mogły dać świadectwo prawdzie. Tej cząstce prawdy, bo na terenie naszego kraju są setki takich miejsc, gdzie niemieccy okupanci palili żywcem, przede wszystkim Polaków, dokonując gigantycznych ofiar całopalnych w rytuałach jakby wyjętych z germańskiej mitologii, kierowani narodowo-socjalistyczną ideologią, która stała się religią całego narodu.
W czasach NRD na cmentarzu odbywały się masowe manifestacje w duchu antyfaszystowskiej kultury pamięci. Po zjednoczeniu Niemiec miejsce pamięci pozostaje pod zarządem miasta Gardelegen. Od maja 2015 roku podlega Fundacji Miejsc Pamięci Saksonii-Anhalt i zostało przekształcone w miejsce pamięci i historii, a w 2020 roku wyposażone w nowe Centrum Dokumentacji i Obsługi Zwiedzających oraz stałą wystawę historyczną, które oferuje program edukacyjny dla młodzieży i dorosłych.
Aby o tych zdarzeniach nie zapomnieć, aby nie mogły się więcej powtórzyć, organizacje: Klub Gazety Polskiej/Rodło Berlin-Brandenburg i Polskie Towarzystwo Historyczne w Niemczech zamówiły Mszę Świętą w intencji ofiar celebrowaną 23 kwietnia br.o godzinie 12:00 w bazylice pw. św. Jana w Berlinie. We Mszy św. uczestniczyli oprócz parafian i organizatorów uroczystości żałobnej przybyła specjalnie na tę okazję delegacja Klubu Rodło Szczecin oraz przedstawiciele diaspory ukraińskiej z Berlina. Po Eucharystii uczestnicy uroczystości udali się na cmentarz w Gardelegen.
Przed modlitwą zapalono znicze w barwach Ukrainy i Polski i złożono wieńce przy pomniku upamiętniającym to tragiczne wydarzenie. Następnie uczestnicy przeszli na miejsce zbrodni czyli tam gdzie dawniej stała stodoła, a obecnie jest mur pamięci zbudowany z pozostałości po ścianach stodoły i modlili się za ofiary niemieckiego-nazistowskiego ludobójstwa . Kilka tygodni wcześniej w miejscu tym doszło do aktu wandalizm. Na cmentarzu,uszkodzono krzyże i gwiazdy Dawida na nagrobkach. Policja niemiecka prowadzi śledztwo.
Dramatyczny opis tamtych wydarzeń w Gardelegen dał mistrz reportażu, Melchior Wańkowicz, który długo zbierał materiały do swojego felietonu, a solidność jego pióra może być gwarantem prawdziwości świadectwa o tym, co się w Gardelegen wówczas wydarzyło.